poniedziałek, 6 stycznia 2014

niedziela, 5 stycznia 2014

Epilog

*Kieran's Pow*

Kwiaty. Wszędzie kwiaty. Tylko one nadają kolorów dzisiejszemu dniu. Minęły trzy dni od śmierci Vanessy i Deana, a ja tak bardzo za nimi tęsknie. To nie to samo, gdy nie widzi się brata przez tydzień, gdy ten wyjechał gdzieś... to jest gorsze, i to o wiele, bo wiem, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Już nigdy go nie przytulę, nie porozmawiam i nie powiem jaki to on jest leniwy. Już nigdy nie odbędziemy braterskiej bójki, jak to dawniej i nie pójdziemy do baru... Zespół się właśnie rozpada. Miłość jest cholernie trudna. Oni kochali się zbyt mocno... zbyt. Byli idealną parą... idealny chłopak i idealna dziewczyna... to dlaczego musiało ich to spotkać ? Nie chcę o tym dłużej myśleć, ale nie mogę przestać. Wciąż mam w głowie słowa lekarza "Przykro mi, ale on był za słaby...". Wciąż mam przed oczami jak Dean leży, ma zamknięte oczy i ledwo co oddycha. Wciąż widzę jego uśmiech na twarzy, gdy jest w pobliżu Vanessy. Wciąż widzę Vanessę, która wybiega ze szpitala. Po chwili poczułem jak pojedyncza łza spływa mi po poliku. Rzeczywistość. Muszę się z nią pogodzić i z tym, że ich już nie ma i nic nie da się zrobić. Zostało mi jedynie pożegnać ich i mieć nadzieję, że będą gdzieś tam na górze razem.. szczęśliwi. Za kilkadziesiąt lat się spotkamy. Znów będziemy w gronie przyjaciół. Znów zobaczę ich uśmiechy.

-Kieran... - szepnęła Emily - Tak bardzo mi jej ... ich brakuje.
-Oh - mocno ją przytuliłem - Nie płacz. - Pogładziłem delikatnie jej głowę - Wszystko się ułoży. Nie martw się.
-Tak bardzo ją kochałam... czemu ona ... umarła...
-Uwierz mi, każdy ją kochał. Umarli, żeby być razem... żeby żyć szczęśliwie bez żadnych sporów, zrozum. Tam im będzie lepiej - powiedziałem wpatrując się cały czas w ozdobioną przez kwiaty trumnę Dean'a - Kiedyś ich spotkamy, przysięgam.
-Boże, Kieran - zacieśniła uścisk, a ja dalej wpatrywałem się ze łzami w oczach w obie trumny

*Vanessa's Pow*

Wszędzie widzę biel. Tu jest tak pięknie. Tutaj nie ma żadnych problemów. To jest najwspanialsze miejsce, gdzie tylko mogłam się znaleźć - Niebo. Jestem tutaj szczęśliwa z Deanem. Wiem, że wszystko sobie wybaczyliśmy i umiemy docenić to, że mamy siebie nawzajem. Tutaj nam nic nie grozi. Jesteśmy bezpieczni. Trzymamy się razem i to jest najważniejsze. Trzy dni minęły od naszej śmierci, a ja czuję jakby to było kilka godzin... Czasem myślę sobie, czy ci, którzy żyją tam na dole, za mną płaczą. Może cieszą się z mojej śmierci ? Może tylko na to czekali ? Tego nie wiem. Ale jednego jestem pewna. Za kilkadziesiąt lat spotkamy się tutaj wszyscy razem. Znów się zobaczymy i uśmiechniemy do siebie. Teraz wystarczy mi tylko czekać... Czekać w spokoju i z nadzieją, że moi najbliżsi dotrą tutaj. Na razie ja i Dean jesteśmy zdani na siebie, ale już niedługo....


~~~~~~~~~~~~

"Żeby mogli żyć szczęśliwie, musieli umrzeć"
"Kochali się zbyt mocno..."
"Ich miłość przetrwa wszystko..."

"Teraz nic im nie przeszkodzi. Są szczęśliwi..."



"Maybe It's Just He's The One ? "

_____________________________________

Oto i krótki epilog.  A więc chcę wam podziękować za tyle wyświetleń... Ponad 14 tysięcy ! Jesteście wspaniali, ale niestety opowiadanie jest skończone, a ja założyłam następnego bloga, gdzie pojawi się opowiadanie z Kieran'em. (: Linka do Last Chance - opowiadania z Kieranem, będę publikować w zapewne przyszłym tygodniu na twitterze ( mój twitter - @roomieforever ), a także na grupie na facebooku - Room 94 Poland. Znajdziecie je również w zakładce. Mam nadzieję, że zainteresujecie się nowym opowiadaniem tak samo jak tym (: 

Jest mi smutno, zapewne wam również, że opowiadanie jest już skończone. Wszystko ma swój początek i koniec... Oczywiście mogłam pisać to opowiadanie dalej, ale nie miałam weny, was co kolejne rozdziały było mniej i zaniedbywałam bloga ): 

Kocham was i jeszcze raz dziękuję, że czytaliście i co poniektórzy komentowaliście rozdziały ! 
No to co. Czas się pożegnać ):

Napiszcie w komentarzu jakie mieliście odczucia po każdym przeczytanym rozdziale i epilogu. Much love xx 











niedziela, 22 grudnia 2013

Chapter twenty two

Mam to przed oczami. Mam to jak Dean leży na środku ulicy z kałużą krwi obok... To, jak jego usta są delikatnie rozchylone i umazane czerwoną cieczą... To, jak powoli oddycha. Dlaczego on to zrobił ? Jaki miał cel ? Chciał umrzeć ? Dlaczego ? ... Zadawałam sobie masę pytań nie znając na nie odpowiedzi. Wciąż siedzę na kanapie, owinięta kocem z milionem zużytych obok chusteczek. Ciągle łzy spływają mi po policzkach, ciągle nie mogę uwierzyć, że on... że jemu mogło się coś stać. Chciałam pojechać razem z lekarzami i z nim do szpitala, lecz nie pozwolili mi. Ani Rose, ani ja nie możemy uwierzyć. Rose daje jeszcze radę ... ale ja ? Ja czuje się, jakbym  straciła coś bardzo ważnego. Nie straciłam go i  wierzę, że nigdy nie stracę, ale to cholerne uczucie w sercu. Czuję, że to ja zawiniłam ciągłymi awanturami z mojej strony. On mnie kocha i poświęciłby dla mnie życie, a ja mam różne wąty. Jestem suką. Nie potrafiłam zauważyć, że Dean wcale nie jest taki jaki kiedyś i że się zmienił. Nie potrafiłam zauważyć, że się stara... dla mnie. Powinnam docenić każde jego wzmaganie i to, że jest przy mnie... Stało się co się stało, ale nie powinnam dłużej myśleć o tej głupiej zdradzie, jeżeli mogę to tak nazwać. W tej chwili liczy się tylko on, mój cały świat.

-Vanessa, jak się czujesz ? - zapytała Rose siadając obok mnie. Miała podkrążone od płaczu oczy, tak jak ja. - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
-Mam nadzieję Rose. Czemu on to zrobił ? Czemu ? - łza znów spłynęła mi po poliku - Przecież wie, że go kocham...
-Nie pytaj się mnie kochana. Spróbuj o tym nie myśleć. Wiem, że to trudne, ale powinnaś. Nie długo przyjadą tu twoi przyjaciele.
-Skąd wiesz ? Dzwonili ? - zapytałam
-Tak. Odebrałam twój telefon. Przepraszam, mogłam ci go przynieść, ale wiem, że nie dałabyś rady im wszystkiego powiedzieć.
-Nic się nie stało. - powiedziałam

Po chwili zadzwonił dzwonek. Wstałam, po czym podeszłam do drzwi. Biorąc głęboki oddech otworzyłam je. Widząc Kierana, Seana, Kita i dziewczyny następne łzy mimowolnie spłynęły mi po policzkach. Ich twarze nie przypominały wesołych przyjaciół. Byli w tym ze mną. Wiedzą co czuję, przez to, że mój chłopak leży teraz w szpitalu... nie przytomny... z ranami na ciele. Popatrzyłam w oczy Kierana widząc współczucie. Mocno go przytuliłam, co odwzajemnił. Wkrótce wszyscy wykonaliśmy grupowy uścisk. Zaprosiłam ich do środka. Wszyscy oprócz Kierana usiedli wygodnie na kanapach. Ponownie mnie przytulił i szepnął kilka miłych słówek do ucha, powodując, że bardziej zaczęłam wierzyć, że wszystko się ułoży. Tego mi przecież brakowało. Miłości i miłych słów. Kieran jego bratem i tak na prawdę nie wiem kto bardziej odczuwa jego nieobecność przy nas. Ja czy on ? On kocha go tak jak każdego z rodziny, a ja jako chłopaka z moich snów. Ale nie będę teraz o tym rozmyślać.

-Kieran, tak chcę by on z tego wyszedł ... - powiedziałam w jego szyję, nadal tkwiąc w uścisku - Tak bardzo go kocham ...
-Wszystko będzie w porządku Vanessa. Musi być. - szepnął, gładząc moje włosy - Pojedziesz ze mną do szpitala go odwiedzić ?
-J-ja ? - za jąkałam się - Oczywiście. A inni ?
-Zgodzili się na to, żebyś pojechała tam ze mną. Tylko my. - odparł
-Dlaczego ? - zapytałam zdziwiona. W końcu Sean to też część rodziny, tak samo mogę powiedzieć o Kicie, więc nie rozumiem słów Kierana. Nie będę wchodzić w ten temat.
-Oni nie są na tyle silni. Nie wiedzą jak spojrzą w oczy poszkodowanego Dean'a. Za bardzo go kochają, by mogli widzieć jak cierpi.
-Dobrze, to chodźmy.

***

Jechaliśmy do szpitala około 20 minut, czemu się nie dziwie, bo Kieran pędził z 140 kilometrów na godzinę. Całą drogę przejechaliśmy w ciszy. Nikt z nas nie był gotowy na zobaczenie Dean'a w takim stanie. Pewnie leży teraz taki bezbronny, biedny ... ma zamknięte oczy, a jego serce powoli, ale stabilnie bije. Boje się, że zacznę tam ryczeć i nie będę mogła przestać. Nigdy nie widziałam jego w takim stanie... szczerze nigdy bym nie chciała, ale wyszło szydło z worka. Przez nasze kłótnie próbował się zabić i wiem, że to przez to. Jestem dosłownie pewna. Próbował się zabić .... przeze mnie ? Oh. Nie chcę myśleć w ten sposób, ale jaki był by inny powód ? Przysięgam, że jeżeli on umrze... To ja też. Jestem w ciąży, owszem. W takim razie będziemy we trójkę w niebie. Będziemy szczęśliwi, a najważniejsze... będziemy blisko siebie. Tak będzie najlepiej.

-Vanessa, chodź. - powiedział Kieran wychodząc z auta

Przytaknęłam, po czym wyszłam z samochodu od razu nabierając kierunek - Szpital. Przejście przez ten cały ogromny parking zajęło nam 10 minut. Kieran powiedział, że musi iść na chwilę do recepcji, by ktoś mógł nas zaprowadzić do Dean'a. Poszłam usiąść na kanapę. Nie wierzę, ze jestem tutaj po to, by odwiedzić swojego chłopaka. Nie przypuszczałam, że ktoś mi bardzo bliski będzie mógł zrobić coś tak okrutnego. Po pewnym czasie Kieran wrócił, a młoda blondynka, zapewne pielęgniarka, zaprowadziła nas do sali 54 ... Weszłam jako druga, by po chwili móc zobaczyć jego. Deana. Nie przytomnego blondyna z wieloma siniakami i ranami na twarzy. Jego oddech był nierównomierny, a puls niski. Był taki jakiego go sobie wyobrażałam. Leżał taki bezbronny. Podeszłam do niego, a następnie usiadłam na taborecie przy łóżku. Widziałam jak cierpi. Jak mu ciężko. Wyciągnęłam powoli swoją dłoń, a po chwili delikatnie pogładziłam jego zimny policzek. Tęskniłam za nim. W tym momencie jednego czego bardzo pragnęłam było przytulenie go. Chciałabym mu znów powiedzieć jak dużo dla mnie znaczy... jak bardzo go kocham i przepraszam za wszystko co zrobiłam źle. Za to, że po prostu jest tu dla mnie.

-Vanesaa, ja wyjdę. Pewnie chcesz mu coś powiedzieć na osobności. - odparł
-Dobrze - uśmiechnęłam się lekko

Kieran wyszedł, a ja znów spojrzałam na Deana. Wciąż miałam nadzieję, że otworzy swoje oczy, spojrzy na mnie swoimi brązowymi, lśniącymi tęczówkami i powie ; 'Vanessa... tak bardzo za tobą tęskniłem...'. Wciąż miałam nadzieję, że się odezwie. Ponownie przyłożyłam swoją dłoń do jego policzka i powiedziałam jak bardzo go kocham. Muszę mu powiedzieć tyle ważnych rzeczy. To jest odpowiednia chwila ? Myślę, że tak.

-Dean.. wiem, że mnie nie słyszysz... - westchnęłam - Ale muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Proszę, nie opuszczaj mnie. Nie możesz. Jesteś silnym chłopakiem - łza spłynęła mi po policzku - Jesteś bardzo silnym chłopakiem - poprawiłam się - I wiem, że dasz radę. Przeżyjesz. Masz dla kogo. Ugh, tak bardzo chciałabym się usłyszeć. - uśmiechnęłam się przez łzy - Kocham cię... i .. - za jąkałam się - I twoje dziecko również będzie cię kochać. Mimo, że cię nie pozna. Dean... będziesz ojcem. Nie zostawiaj mnie z tym samej. Proszę. Kocham cię skarbie - pogładziłam znów jego policzek - I zawsze będę.


W tej chwili do pomieszczenia wszedł Kieran. Wstałam, a następnie podbiegłam do niego, by go mocno przytulić. Brakuje mi tego. Brakuje mi szczęścia i miłości. Brakuje mi po prostu Deana i jego głos, jego ciepłego ciała. Zaczęłam płakać. Nic nie jest do końca wiadome, ale i tak tak cholernie się martwię. Czuję, że go już straciłam, choć tak się jeszcze nie stało. Niech wszystko się ułoży proszę. Nagle maszyna stojąca obok Dean'a zaczęła piszczeć. Nie wiedziałam co się stało. Kieran wybiegł na korytarz zawołać jakieś pielęgniarki, lekarzy. Po chwili kazali nam wyjść z sali. Co się dzieję ?

-Kieran przytul mnie, proszę cię - powiedziałam, pozwalając, by łzy spływały po moich polikach - Niech wszystko powróci do normy...
-Csii - mocno mnie objął ramionami - Nie płacz Vanessa. Będzie dobrze. Uwierz w to. Postaraj się.
-Tak bardzo go kocham Kieran. Co jak on ... odejdzie ? - powiedziałam
-Nie mów tak. Bądź dobrej myśli Ness.

Po chwili lekarz wyszedł z sali. Kieran uwolnił mnie z uścisku, a ja czułam, że coś złego zaraz się wydarzy.

-Przykro mi ... Ale... - zaczął lekarz - On był za słaby. Jeszcze raz mi przykro, że nie mogliśmy uratować pańskiego brata.

To się kurwa nie dzieje. Cały świat zaczął wirować mi się przed oczami. Miałam w głowie słowa 'Przykro mi...'. Zaczęłam patrzeć się w oczy lekarza. On nie żartował. To nie jest ukryta kamera prawda ? Oni nie chcą mnie w nic wrobić, tak ? On właśnie... umarł. Jego serce w tej chwili przestało bić. Jego oczy już nigdy się nie otworzą. Jego usta nic nic nie powiedzą. Nie obejmie mnie swoim ramieniem. Nie powie, że mnie kocha. On umarł. Już nigdy go nie przytulę. Nie zobaczę jego uśmiechu. To koniec. Wybiegłam ze szpitala z rozmazanym makijażem. Miałam w dupie, że ludzie się na mnie patrzeć, ja cholera jasna, straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Osobę, która mnie przy nim trzymała, pomimo wszystko. Ja kurwa jestem teraz nikim ! Nie mam nikogo ! Właśnie przed chwilą połowa mojego serca odeszła. Czyż nie lepiej, by druga także odeszła ? Biegłam ile sił w nogach. W końcu dotarłam do bardzo ruchliwej ulicy. Obejrzałam się dookoła. Świat był piękny, dopóki nie straciłam Deana. Teraz nie ma kolorów, jest nudny i beznadziejny. Może tam w niebie będzie mi lepiej. Przepraszam. Nam. Będziemy wszyscy we trójkę. Będziemy znów szczęśliwi. Znów zobaczę jego uśmiech. Znów go przytulę. Będziemy razem.

-Niedługo się spotkamy Dean. Niedługo będę razem z tobą kochanie. - powiedziałam, po czym weszłam pod rozpędzone auto.

***

Ciemność. Nic nie widzę. Nic nie słyszę. Po chwili pojawia się jasność. Czyżbym już była w innym świecie ? Czy niedługo zobaczę Deana ?

~~

Widzę. Stoi tam w swojej czerwonej bluzie. Uśmiecha się do mnie, a ja to odwzajemniłam. Znów się widzimy. Podeszłam do niego, aby spojrzeć mu wprost w brązowe tęczówki, które tak bardzo kocham. "Znów jesteśmy razem skarbie. Tym razem nic nas nie rozdzieli"

~~

"Istniejemy na tyle na ile kochamy ..."


_______________________________________

Ostatni rozdział na Maybe It's Just He's The One.... Szkoda : ( Chcę wam podziękować, za tyle wejść na bloga. Za tyle pozytywnych komentarzy, które motywowały mnie do dalszej pracy. Kocham was. Dziękuję, że tu jesteście.
Życzę wam również wesołych świąt ! Mam nadzieję, że spędzicie je w gronie najukochańszych :))
Niedługo powinien pojawić się Epilog, ale nie wiem dokładnie kiedy. Niedługo święta, więc mniej czasu na napisanie, ale spodziewajcie się go pod koniec następnego tygodnia :)
Szczerze ? Płakałam przy pisaniu tego rozdziału. Kto z was również ? :)

                        Czytasz = Komentujesz 

















wtorek, 17 grudnia 2013

Chapter Twenty One

Deszcz moczył moje ubranie. Nie przejmowałam się czy ludzie przechodzący koło mnie myślą, że jestem jakaś biedna. Kompletnie mnie to nie interesowało, a szczególnie w tej chwili. Czułam się zdradzona, nie kochana. Czułam się jak szmata, którą każdy może rzucać gdzie tylko chcę i robić z nią to co chce. Czułam się samotna, a moje serce prawdę mówiąc rozpadło się na malutkie kawałeczki. Nie wiem czy dam radę je pozbierać...

~~
-Ness ! Obudź się, proszę - czułam jak ktoś potrząsa moim ciałem
-Rose ? - otworzyłam oczy natychmiastowo czując ból w brzuchu
-Tak. Jezu dziewczyno. Coś ty robiła tak późno na dworze ? Padał deszcz ! Cała przemokłaś i... i - przerwałam jej, wiedząc, że w każdej chwili może się rozpłakać. Za bardzo mnie kocha.
-Wiem, wiem. Mogłabym umrzeć. - zaśmiałam się
-Nie ! Mogłabyś zachorować. I w ogóle mogło ci się coś złego stać. Wiesz, że o tej porze nie jest tu najbezpieczniej - przytuliła mnie, co odwzajemniłam.
-Rozumiem. Dziękuję, że się mną opiekujesz. A ty co robiłaś o tamtej porze, że mnie spotkałaś ? Hmm ?
-Spacerowałam. Wiesz, że lubię się często przewietrzać. - uśmiechnęła się. Tak, to jest prawda.  - Prześpij się, a przynajmniej poleż.
-Rose, przecież spałam przed chwilą - zaśmiałam się. Czasem zachowuje się jak moja mama.
-Okay. To poleż, a ja idę do sklepu. Potrzebujesz czegoś ? - zapytała
-Nie - posłałam dziewczynie przyjazny uśmiech - Niedługo i tak idę do domu. Nie przejmuj się mną.
-Ness ....
-Rose, idź już - zaśmiałam się

Dziewczyna wyszła. Słysząc trzaśnięcie drzwi byłam pewna, że jestem sama w domu. To dobrze, czy źle ? Z jednej strony dobrze, bo mogę się pomyśleć spokojnie i nie opowiadać Rose o wszystkim co mi się przydarzyło, ale z drugiej strony źle, ponieważ wracam myślami do wczoraj. Widzę przed oczami ten nieprzyjemny widok i czuję, jak coś kuje mnie w serce. Tak strasznie boli. Zdrada. Bo całowanie się z dziewczyną na łóżku, prawie bez ubrań to coś w tym stylu, prawda ? Ugh. Mogłam wrócić później do domu. Nie widziałabym tego wszystkiego ... choć, może między nimi zaszło by coś więcej... Mogłam w ogóle nie wychodzić z tego pieprzonego mieszkania ! Krzyczałam w myślach. Mój chłopak mnie zdradził, helow. To mnie przerasta. Mam coraz więcej na głowie. Niedługo po prostu nie wyrobię i będzie ze mną bardzo źle, a jedyna osoba, która trzyma mnie przy życiu, nie wliczając w to Rose to Dean. Tym razem mu tak szybko nie wybaczę...

***
*Dean's Pow*

Cała noc nieprzespana. Dlaczego ? Vanessa nie wróciła do domu, aż do tej pory... Strasznie się denerwuje, gdyż wiem, że mnie kocha i to co zobaczyła .. ech.. mogła źle o mnie pomyśleć. Nie zdradziłem jej, nie miałem takiego zamiaru. Kurwa. Mówię jak gówniarz, którym możliwe, że jestem. A jestem ? Nieważne. Ważne teraz jest tylko to, by z Vanessą było wszystko w porządku. Kto wie, a może ją ktoś .... zgwałcił, pobił ? Nie wybaczyłbym sobie tego. Ona jest dla mnie tym, co najlepsze w życiu mi się trafiło. Jest moim powietrzem. Bez niej moje życie nie miało by najmniejszego sensu. Założyłem buty na stopy, po czym wyszedłem przed dom. Zacząłem myśleć, gdzie lub, w którą stronę mogła pójść dziewczyna. Nie poszłaby do baru, na dyskotekę ... w tym stanie ? Co ja w ogóle gadam. Po chwili zastanowienia się, pomyślałem, że najlepszym miejscem, gdzie Vanessa mogłaby pójść to dom Rose. Tylko teraz, gdzie ona mieszka... Kurwa. Znów jest jakiś problem.

***

Robiło się już ciemno. Nogi zaczęły mnie boleć, od tych kilku godzin nieustannego chodzenia. Nie wiem gdzie mam jej szukać. Może praktycznie być w każdym miejscu. Może właśnie teraz wróciła do domu, albo odwrotnie... siedzi na ulicy. Co ja narobiłem. Po chwili po drugiej stronie ulicy zobaczyłem podobną do Rose postać, lecz gdy odwróciła się w moją stronę, mogłem spokojnie oznajmić, że to jest ona. Chwilę później za nią stanęła Vanessa, którą poznałem bez problemu. Wyglądała inaczej. Na jej twarzy nie było widać rumieńców... pięknego uśmiechu. Była dosłownie blada i przygnębiona. Zacząłem iść w ich stronę, lecz te uciekły z powrotem do mieszkania. Nim zdążyłem dobiec do drzwi, dziewczyna zamknęła je przede mną. Nic nie mogłem zrobić. Co ? Walić w nie i czekać, aż mi otworzy lub najgorsze, zadzwoni po policję ? Nie. Oparłem się o drewnianą powłokę, by następnie zsunąć się po niej w dół, siadając na schodkach. Życie jest na prawdę bardzo trudne. Czemu nie da się na spokojnie wytłumaczyć dziewczynie, że to było nie porozumienie ? Wszystkie są takie same... chociaż nie powinienem porównywać Vanessy do innych. Ona jest jedyna w swoim rodzaju. Wyjąłem iPhon'a, by po chwili czekać, aż Vanessa odbierze.  Cholera, ma rozładowaną komórkę. Co ja mam teraz zrobić ? Zraniłem ją po raz kolejny. Po raz kolejny zawiodłem i ją i samego siebie. Jestem dupkiem, palantem, skurwysynem ... jestem najgorszym kolesiem, jakiego na swojej drodze mogła poznać Vanessa. Ona na mnie nie zasługuje. Przeze mnie czuje się zraniona, zdradzona. Płacze. Poczułem jak słona kropelka spływa po moim rozgrzanym policzku. Czyżbym teraz ja płakał ? Schowałem twarz w dłonie. Następne krople zaczęły powoli spływać po mojej skórze. Kocham ją całym sercem i pozwoliłem sobie, ją stracić. Jestem cholernym dupkiem ! Krzyknąłem to na głos, mając w dupie co pomyślą sąsiedzi. Nie miałem siły ... rozpłakałem się. Co chwilę wycierałem dłonią oczy, by móc zobaczyć świat. Słona ciecz zasłaniała mi wszystko. Nic nie widziałem. Zamknąłem oczy i płakałem. Ona nie zasługuje na takie życie, a ja nie zasługuje na nią. Wstałem, po czym ponownie wytarłem oczy. Wziąłem głęboki oddech, co miało mi pomóc w rozluźnieniu się. Odwróciłem się twarzą do drzwi, a następnie walnąłem dwa razy w drewnianą powłokę. Krzyknąłem dosyć głośno imię mojej ukochanej z nadzieją, że usłyszy. Na nic. Szepnąłem 'przepraszam', a po chwili odszedłem od drzwi.
Idąc chodnikiem znów po polikach zaczęły spływać mi łzy. Miłość jest okrutna, a zarazem piękna. Dzięki Vanessie stałem się innym człowiekiem. Zacząłem inaczej patrzeć na świat. Zmieniłem się, dla niej. Jest moją gwiazdką na niebie. Jako jedyna z wielu moich dziewczyn zakochała się we mnie tak na prawdę. Pokochała mnie całym swoim sercem, tak ja ją... Mam nadzieję, że tak będzie lepiej. "Kocham cię na zawsze Vanessa ..." powiedziałem wchodząc pod rozpędzony samochód.


*Rose's Pow*

Cały czas wyglądałam przez okno i obserwowałam Dean'a. Na prawdę mi go szkoda. Widać, że Vanessa bardzo dużo dla niego znaczy, a ona nie dała mu nawet wyjaśnić .... Nie chcę się wtrącać w nie swoje sprawy... Ale muszę przekonać Vanesse... musi mu dać kolejną szansę. Może i Vanessa przez niego cierpi, ale też nie może bez niego żyć. Kochają się wzajemnie jak diabli. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka, widząc, że idzie chodnikiem, a następnie skręca w prawo na ulicę. Co on robi ? Chwilę później zauważyłam samochód. Wybiegłam szybko z domu, a w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy.

-Dean ! - wrzasnęłam. - Deeeeaaaan !

*Vanessa's Pow*

Wybiegłam zaraz po Rose. Czemu to zrobiła ? Zauważyła coś ? Wychodząc na dwór zobaczyłam tylko czerwony samochód, leżącego Dean'a na ulicy i kucającą na chodniku Rose. Kiedy zorientowałam się co się stało, zaczęłam krzyczeć. Pobiegłam do chłopaka, ujmując go za szyję, a następnie lekko podnosząc głowę. Nadal krzyczałam. Ludzie zaczęli się gromadzić. Auta stawały. Wszyscy dzwonili po różne pomoce. Kurwa czemu to się dzieję. Nagle ktoś mocno mnie złapał, odsuwając od Dean'a. Szarpałam się. Chciałam być przy nim. Tak bardzo go teraz potrzebowałam.

-Nie ! Zostawcie mnie ! - płakałam - Zostawcie....
-Poczekaj tu słońce - powiedziała do mnie kobieta, najwyraźniej lekarz
-Uratujcie go ! Proszę ! - krzyczałam - To mój chłopak ! Uratujcie go ! Błagam was - schowałam twarz w dłonie

_________________________________________

Heyhey :( Rozdział nie za wesoły, co ? Nie rozpiszę się tutaj. Chcę was ( jak zawsze :( ) przeprosić za czekanie na rozdział. Napiszcie co czuliście czytając go. To dla mnie ważne. Much love xx 

                                                     Czytasz = Komentarz

niedziela, 1 grudnia 2013

Chapter twenty

Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem. Ważne xx
______
Siedziałam na łóżku rozmyślając o tym, co mam powiedzieć Deanowi.  Może w ogóle mu o tym nie mówić. Boję się, że nie jest gotowy, na wieść, że zostanie ojcem. W głowie krążą mi różne pytania. Na przykład, czy ode mnie odejdzie albo może będzie szczęśliwy i będzie razem ze mną wychowywać nasze dziecko. Zauważyłam,  że moje dłonie się lekko spociły. Nie mogę o tym za dużo myśleć.  W ten sposób jeszcze bardziej się denerwuje. Po chwili usłyszałam trzasnięcie drzwi.  Czyżby Dean wrócił ? Moje serce przyspieszyło. Nie powiem mu o tym jak na razie. Wstałam, po czym powolnym krokiem zeszłam na dół. Na kanapie ujrzałam Dean'a przełączającego kanały na pilocie. Znów nie ma nic ciekawego w telewizji... Podeszłam do chłopaka, gdy ten mnie zauważył wstał, przytulił, a także pocałował w policzek. Kocham, gdy mnie całuje.  Czy w usta, czy w szyję, czy też gdziekolwiek indziej. Po prostu to uwielbiam. Po chwili usiadłam razem z nim na kanapie. Objął mnie swoim ręką, za to ja położyłam mu głowę na ramieniu. Czy już tak nigdy nie będzie ? Gdy na świecie pojawi się dziecko... będziemy mieć czas dla siebie ? Będziemy cieszyć się każdą wolną chwilą ? Czy w ogóle będziemy razem ? Dość Vanessa ! Nie możesz tak myśleć.  Mówiła mi podświadomość. Nie mogę wciąż myśleć co się wydarzy gdy... ! Nie mogę... to po prostu źle mnie działa.  Powinnam się cieszyć chwilą... póki jeszcze mogę. Oboje możemy. Zamknęłam swoje powieki.  Byłam zmęczona, a w tamtej chwili brakowało mi tylko snu i obecności ukochanej osoby.
***
~~~~~~~
-Mamo ! Tata mi nie chce dać swojej komórki do pogrania... - marudziła Gemma, ciągając mnie za skrawek mojej różowej sukienki.
-A zasłużyłaś ? Nie zjadłaś obiadu kochanie. Tata jest na ciebie trochę zły - powiedziałam, głaszcząc policzek małej -Idź go przeproś i powiedz, że będziesz zjadać obiady do końca, dobrze skarbie ?
-Tak mamusiu.
Gemma wyszła z kuchni, a ja wzięłam się za dekorowanie deseru - galaretki truskawkowej z bitą śmietaną, a także owocami. Ulubione danie Dean'a, a przy okazji Gemmy. Wychowanie dzieci jest takie trudne i męczące. Trzeba ich pilnować, mówić co jest dobre, a co złe. W młodości nie sądziłam, że to jest takie trudne. W młodości... przecież jestem młoda. Nie mam 35 lat. Mam zaledwie 26 i 7 - mio letnie dziecko. Nagle do pomieszczenia wszedł Dean. Pomimo wielu nie powodzeń i nieprzyjemności jakie zaszły w naszym życiu, nie zostawił mnie. Kocha mnie i razem ze mną wychowuje nasza małą Gemme. Najlepszy mężczyzna na całym świecie.
~~~~~~~
***
Obudził mnie jakiś odgłos. Otworzyłam oczy, po czym wstałam do pozycji siedzącej,  rozkładając się po pomieszczeniu. Zauważyłam blondyna, ,stojącego przy komodzie.
-Przepraszam kochanie -wyszeptał, delikatnie się uśmiechając - śpij dalej.
-Nie jestem już śpiąca. Wiesz... miałam śmieszny sen.
-Jaki ? - usiadł koło mnie, zaczynając wpatrywać mi się w oczy - Chętnie wysłucham.
-Śniło mi się, że mieliśmy dziecko. Dziewczynkę o imieniu Gemma.
-Ładne imię -wtrącił się -Opowiadaj dalej.- zaśmiałam się
-I byliśmy szczęśliwą rodziną...Gemma miała duże oczy, o brązowych tęczówkach, takimi jak ty masz. Miała długie blond włosy. Również po tobie. - uśmiechnęłam się lekko, z odwzajemnieniem.
-Gdybyśmy mieli dziecko, też bym chciał by nazywało się Gemma. -odparł - Coś ci jest ? - zapytał zaniepokojony
-Nie nic mi nie jest. Po prostu myślę jakby to było gdybyśmy na prawdę mieli dziecko... Zostawił byś mnie ? Odszedł byś ?
-Ależ skąd.  Nawet tak nie myśl.  Był bym szczęśliwym chłopakiem i ojcem. Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na całej kuli ziemskiej.  Nie myśl, że bym odszedł.  Nie potrafił bym.  Miałbym wyrzuty sumienia.
-Na prawdę ? - zapytałam. Chociaż wiem, że by mnie nie zostawił. To jest najważniejsze. Dziecko musi mieć ojca.  - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.
-A ty nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.  Kocham cię i zawsze będę.  Będę zawsze z tobą Vanessa  Zawsze.
-Nawet nie wiesz jak mi ulżyło Dean. Na prawdę.  - powiedziałam lekko się uśmiechając.
Nie mogę uwierzyć, że jestem dla kogoś bardzo ale to bardzo  ważna. Kiedyś nie sądziłam,  że tak będzie. Myślałam,  ze jestem okropną, brzydką dziewczyną, o krzywych nogach i nikt nigdy mnie nie zechce. Myślałam, że nie zajdę w ciążę... że nigdy nie poczuję jak to jest wychowywać własne dziecko.  Myślałam, że nigdy nie za znam smaku prawdziwej miłości, która darzy właśnie mnie i Dean'a. A jednak. Pocałowałam chłopaka delikatnie w czoło,  po czym powiedziałam, że idę na spacer. Muszę się trochę przewietrzyć. Założyłam swoje czerwone vansy na stopy, po czym wyszłam z domu. Letni wiaterek delikatnie rozwiewał moje włosy w różne strony świata. Co chwilkę lekko przymykałam oczy i myślałam o przyjemniejszych rzeczach. Duże jezioro i przyjaciele,  których zostawiłam tam w Weston-Super-Mare. Czy to jest przyjemniejsza myśl ? Nie wydaję mi się.  Znów mi smutno. Na prawdę muszę mieć ciągle zmiany nastrojów ?
***
*Dean's Pow*
Wstałem z kanapy. Musiałem pofatygować się do drzwi frontowych, by je otworzyć. Kogo tutaj niesie ? Na pewno nie Vanesse. Przecież ona ma klucz. Otworzyłem drzwi zauważając jakąś piękną blond dziewczynę. Długie, kręcone włosy rozłożone po obu ramionach i piękny uśmiech sprawiły, że  w
na moich policzkach pojawiły się dołeczki. Zaraz. Czemu ja tak zareagowałem ? Nie powinienem.
-Hej - odparła.  Ma słodki głos.  Jeżeli taki może w ogóle istnieć.
-Cześć.  Kim jesteś ? - zapytałem widząc na jej twarzy zakłopotanie. Tylko dlaczego ?
-Przyjaciółką ... - przerwała.
Po chwili za dziewczyną stanął Luke. Co. Luke ? Tutaj ? To żarty ? Co on tutaj robi i skąd wie, że tutaj dziś będę ? Śledzi mnie czy co ? Nienawidzę skurwysyna za to co stało się tam, na imprezie. Przez niego o mało co straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Wyjechał i nie przeprosił.  A powinien.  Bo wie jaka ona jest dla mnie ważna.  Oddałbym za nią życie. Jest drugą połową mojego serca.
-Siema stary - poklepał mnie w ramię.
-Cześć.  Czego chcesz i skąd wiesz gdzie mieszkam ... - krzyknąłem - gdzie mieszka Vanessa ?
-Ma się sposoby - zaśmiał się,  co sprawiło,  że chciałem go uderzyć. - Nie denerwuj się.  Przyszedłem przeprosić.  I to nie jest zasadzka Dean. 
-Źle usłyszałem ? Luke przyszedł mnie PRZEPROSIĆ -podkreśliłem słowo 'przeprosić'.
-Ech ... tak. Przeprosić we własnej osobie.  Już ? Sztama ?
-Niech ci będzie. A ta dziewczyna to ? - zapytałem spoglądając na blondynkę,  która właśnie przygryzała wargę. Odwróciłem wzrok.  To źle na mnie działa.
-Jest nowa w gangu, do którego już nie należysz.
-Jestem Marina - odparła dziewczyna zabawnie trzepocząc rzęsami.
-Dean. Miło mi.  - A jest miło ?
-Mi również - znów przygryzła wargę. Musi to robić ? Huh ? - Możemy wejść ?
-Chyba tak.  - odparłem niezdecydowany, wiedząc iż Vanessa wróci będzie zaskoczona.
Wszyscy weszliśmy do mieszkania. Marina i Luke usiedli na kanapie, za to ja poszedłem na chwilę na górę,  by zostać przez chwilę sam i przemyśleć czy dobrze zrobiłem wpuszczając ich tutaj. Zresztą nie mam nad czym dumać, bo nie zejdę i ich nie wyproszę. Chociaż takiego skurwiela jak on można tak potraktować... Podszedłem do okna, a następnie przez nie wyjrzałem, by sprawdzić czy Vanessa jeszcze nie wraca. Przeczesałem palcami włosy, a następnie odwróciłem się, chcąc wrócić na dół do 'gości'. Przede mną stała dziewczyna... jak ona... Marina. Położyła swoje dłonie na moim torsie, nie spuszczając wzroku z moich oczu.

-Wyglądasz na fajnego mężczyznę. - odparła, oblizując usta. O co jej chodzi ?
-Taa - mruknąłem, nie wiedząc czy podziękować, czy po prostu to olać.
-Pewnie jesteś też dobry w łóżku. Tak samo jak ... Luke - szepnęła.
-Dość. - popchnąłem ją lekko i poszedłem z powrotem na dół. Co ona sobie wyobrażała mówiąc takie słowa ?

Blondyn siedział na kanapie robiąc coś na swoim iPhonie. Zauważając mnie uśmiechnął się. Nie wiem czy miał jakiś plan wobec mnie, czy po prostu był miłym gościem, który się uśmiechnął. Obstawiam pierwsze. Lecz co mógłby znów planować ? Co prawda przyszedł tu, nawet nie wiem z jakich powodów, zabrał ze sobą jakąś laskę, która chciałaby bym ją przeleciał. No może wygląda to trochę dziwnie. Trochę.

-Luke. Ogarnij tą swoją laskę. Okay ? - powiedziałem miłym tonem.
-Czemu ? - zaśmiał się - Zaproponowała ci seks czy co ? - zaśmiał się głośno. Nienawidzę go takiego. W ogóle go nienawidzę.
-Coś w tym stylu. Vanessa może być tu w każdej chwili. Nie chcę by sobie coś pomyślała, a poza tym już raz ją prawie przez ciebie straciłem.
-Okay, okay. Marina ! - krzyknął. 

Po chwili dziewczyna stała tuż obok mnie. Znów oblizywała wargi, patrząc się na mnie. Niech się popatrzy na Luke'a. 

-Ej, Marina zostań tu. Wrócę do was za 15 minut - powiedział Luke. 
-Z przyjemnością - odparła lekkim głosikiem

Luke wyszedł, a my zostaliśmy sami. 

*Vanessa's Pow*

Po 30 minutowym spacerze postanowiłam wrócić do domu. Mimo, że chodziłam po mieście krótko, to i tak bolą mnie nogi. Gdy doszłam do mieszkania otworzyłam drzwi. Wyjęłam iPhona z kieszeni i położyłam go na stoliku w przedpokoju. Zdjęłam Vans'y i poszłam na górę. Wszystkiego czego teraz pragnę to spokój, cisza i długa kąpiel w ciepłej wodzie. Mam ochotę zapomnieć o wszystkim i dać się ponieść rozkoszy. Weszłam do pokoju, ale to co tak ujrzałam nie było przyjemne. Natychmiast wybiegłam z pomieszczenia zalewając się łzami.

_____________________________________________________

Heyhey ! Przepraszam was za moją nieobecność. Za to, że bardzo długo nie dodawałam rozdziału, ale opuściła mnie wena. Zatrzymałam się w miejscu i nie mogłam napisać, ani jednego zdania :( Nienawidzę kiedy tak się ze mną dzieję. Wiem, że wtedy was olewam. Zapewne niektóre osoby bardzo wyczekują na kolejny rozdział, a kiedy jest już termin, jego nie ma. Ugh. Przepraszam was jeszcze raz. Ale za kilka rozdziałów skończę to opowiadanie i wezmę się za drugie. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób nadal jest ze mną i z tym opowiadaniem...  Że nadal kilka osób czyta to beznadziejne opowiadanie. Kocham was i jeszcze raz bardzo przepraszam. Much love xx + Jak już zapewne zauważyliście szablon się kompletnie zepsuł. Gify również. Nie wiem jak do tego doszło, ale trudno :( Niedługo powinien być nowy szablon, któy wam się spodoba. xx


***

Jeżeli ktoś to przeczytał, to proszę o pozostawienie komentarza. To dla mnie wiele znaczy, a chcę wiedzieć czy ktoś tu jeszcze jest, pomimo mojej nieobecności (: xx


sobota, 9 listopada 2013

Chapter nineteen

Obudziłam się około godziny 12. Nie mogę zaprzeczyć, że po wczorajszych przeżyciach spało mi się bardzo dobrze... Wstałam do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju, nie zauważając Dean'a. Obwijając się dookoła kołdrą wstałam z łóżka, a następnie podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jakiś obcisły top, czarne rurki, a także bieliznę. Pomaszerowałam do łazienki, gdzie się przebrałam. Spojrzałam w lustro. Wciąż nie mogę uwierzyć, że przeżyłam swój pierwszy raz... To jest coś niesamowitego. Wykonałam poranną toaletę, makijaż i uczesałam się w wysokiego koka. Wyszłam z pomieszczenia. Na podłodze leżała moja bielizna i ubrania. Dean posprzątał swoje z tego co widzę. Mógł przy okazji sprzątnąć też moje... Leń. Wyszłam z sypialni, po czym poszłam do kuchni. Zauważyłam Dean'a, który robił coś przy kuchence. Po cichu usiadłam przy stole i zaczęłam się mu przyglądać. Jego pracujące mięśnie... przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Uh oh.

-O już wstałaś - powiedział. Jego głos przyprawił mnie o ciarki. Te jego wczorajsze jęki... jego przyśpieszony oddech. Oh god.
-Cześć - uśmiechnęłam się lekko.
-Jak się spało ? - zapytał wpatrując się w moje oczy. Czemu on musi tak na mnie działać ? Znów mam ciarki - Wszystko w porządku ? Wiesz... po wczorajszym - zarumieniłam się
-W porządku - odparłam
-To dobrze - przytulił mnie od tyłu i zaczął całować mnie delikatnie w szyję - Byłaś świetna kochanie.
-Dziękuję - Czy to nie zabrzmiało dziwnie ? - Ty też - Jestem głupia. Powiedziałam właśnie, że był dobry w łóżku. Vanessa !
-Również dziękuję - zaśmiał się gardłowo. Spowodował tym, że poczułam się na prawdę głupio -Wiesz co ? Chciałbym jeszcze raz poczuć jak twoje ściany zaciskają się wokół mnie. Chciałbym cię znów poczuć, Vanessa.


***

Leżałam na łóżku sama wpatrując się w sufit. Z mojej i Dean'a porannej rozmowy nic nie wynikło. Nie robiliśmy nic... takiego. Powiem szczerze, że nie miałam ochoty. Nagle złapał mnie zły humor. Dean wyszedł z domu, a ja zostałam sama i leżę sobie teraz właśnie na łóżku. Myślałam o tym co przeżyłam z Dean'em zeszłej nocy. Może to dziwne... ale nie przypominam sobie, by Dean założył prezerwatywę. Nie, że ciągle patrzyłam się w jego dolną część ciała, ale na prawdę nie pamiętam, by to zrobił.  Zapomniał ? Zrobił to specjalnie ? Do głowy przychodzą mi różne scenariusze. A co jak jestem w ciąży ? Boże. Nie, tylko nie to. W przyszłości ? Owszem, mogę mieć nawet piątkę. Ale teraz ? Żadnego. Mam 19 lat. Znam osoby, które zaszły w ciążę już w wieku 14 lat, albo w wieku 40. Ja nie jestem na to gotowa. Emily. Jest z Sean'en od ... 5 lat. Nie wiem czy uprawiali seks, czy nie... ale nie mają dziecka ! A ja jestem z Dean'em... krótko i już mamy mieć dzidziusia ? Nie wyobrażam sobie tego, za to wyobrażam sobie minę Emily i reszty... Chociaż zaraz, zaraz. Ja tu myślę, co zrobię jak urodzę dziecko, ale nawet nie wiem, czy jestem w ciąży. Narazie nie będe o niczym powiadamiać Dean'a. Pójdę, kupię test w aptece, potem go zrobię i dopiero się dowiem. Boję się, że nie poradzę sobie, kiedy spojrzę na ten cholerny test i będą dwie kreski. Zadzwonię do Cattie. Kurwa. Przecież ona jest ze wszystkimi, tam nad jeziorem, w domku chłopaków.... Oh shit ! Muszę poradzić sobie sama. Będzie trudno. Muszę... Chociaż chwila. Mam jeszcze Rose. Kurwa, znów o niej zapomniałam... Niech to szlag. Kocham ją, ale dlaczego jestem tak głupia, że nie zwróciłam uwagi, że Dean mi ją 'przysłonił' ? Szybko wykonałam połączenie, któe odebrała po 4 sygnałach.

-Cześć Vanessa... - odparła. Czy ona jest na mnie zła ? Oby nie, proszę.
-Cześć Rose. Na początku... Przepraszam. Przepraszam cię.
-A-ale za co ? Nie rozumiem.
-Za wszystko. Posłuchaj mam bardzo.. chyba ... poważną sytuację. Mogłabyś przyjść do mnie ? Proszę, Rose... - powiedziałam
-Nie wydzwaniasz od tylu tygodni, a teraz chcesz bym ci pomogła ? - lekko podniosła głos. Tylko nie to.
-Wiem, wiem. Przepraszam cię, że o tobie... zapomniałam. Ale proszę cię. Przyjdź, to naprawdę poważna sytuacja.
-Dobrze. Będę za 5 minut. A tak poza tym to się stęskniłam.
-Ja też - zaśmiałam się - Czekam.

Rozłączyłam się.

Tak jak powiedziała, była u mnie w domu za 5 minut. Zawsze taka była. Punktualna. Kiedy ją zobaczyłam, coś we mnie pękło. Od dzieciństwa jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami...może nawet byłyśmy. Nie chcę znów obwiniać Dean'a, ale to w części przez niego o niej zapomniałam. Zresztą... Mocno przytuliłam dziewczynę, zaciągając się jej kokosowymi perfumami. Uwielbiam je. Od czasów dzieciństwa kocha kokosy, a teraz doszło do tego, że nosi bluzki z nimi. Zaprowadziłam ją do swojego pokoju, prosząc, aby usiadła na łóżku i mnie dokładnie wysłuchała. Muszę je powiedzieć, że uprawiałam seks... to nie jest proste, ale czasem trzeba się przełamać. Gorsze będzie powiedzenie jej, że mogę być w ciąży.

-A więc... wczoraj. Ja... Dean... - Nie mogłam z siebie tego wydusić.
-Ty i Dean, co ? - uśmiechnęła się delikatnie, dodając mi otuchy
-Uprawialiśmy seks. - Połowa sukcesu za mną. Teraz tylko powiedzieć jej o teście.
-Wow. Nie sądziłam, że zrobisz to przed ślubem ! Kiedyś przynajmniej tak mówiłaś. - Faktycznie, tak mówiłam..
-I ... chyba mogę być w ciąży.

-Co. - powiedziała. Wiedziałam, że ją zaskoczę - Vanessa, jak to się stało ? Dean nie założył prezerwatywy ? Masz dopiero 19 lat ! Nawet twoja siostra nie ma jeszcze dziecka, a jest od ciebie starsza o 6 lat.
-Wiem. Ale to stało się tak szybko, że nawet się nie spostrzegłam, że nie założył. Zawiodłaś się na mnie ?
-Wciąż mam nadzieję, że nie zostaniesz mamą. A nawet jeśli tak się stanie, to będę ci pomagać. Jesteśmy jak siostry. Kocham cię. A co do zawiedzenia się na tobie, to nie. Nie zawiodłam się na tobie. Robisz to co uważasz za rozsądne. - powiedziała
-Też cię kocham. Mam pytanie. Mogłabyś pójść ze mną do sklepu po test ? - zapytałam, z nadzieją, że nie domówi
-Oczywiście, że tak. Mogę go nawet za ciebie kupić, skoro czujesz się trochę dziwnie - uśmiechnęła się
-Było by fajnie. - odwzajemniłam gest
-To chodźmy - odparła, na co przytaknęłam

Założyłam na stopy swoje czerwone Vans'y, a po chwili zamykałam za nami drzwi frontowe. Ruszyłyśmy w drogę do pobliskiej apteki. Max. 2 kilometry. Kiedy doszliśmy do apteki, Rose weszła do środka, a ja postanowiłam poczekać na nią na dworze. Denerwowałam się i to strasznie. Nie chcę zostać matką w takim wieku. Wszystko jeszcze przede mną. Co prawda wiem, że Dean to ten jedyny, ale jestem za młoda. Gdyby moja mam żyła, wywaliła by mnie z domu, pomimo tego, że mnie bardzo kochała. Zrobiła by mi ogromną awanturę. Ona zaszła w ciąże, gdy skończyła 30 lat. Nigdy nie paliła, nie piła za wiele. W porównaniu do mnie, to była kobieta bez żadnych wad. Po kilku minutach Rose wyszła z apteki. Powiedziała, że test da mi jak wrócimy z powrotem do mieszkania.

***

-Trzymaj - dała mi test do ręki - Ja muszę już iść, a i pamiętaj. Test masz zrobić od razu po przebudzeniu się rano - powiedziała
-Tak, wiem - uśmiechnęłam się lekko
-Nie martw się. Zadzwoń do mnie, kiedy go zrobisz - odwzajemniła gest - Będziesz cudowną mamą - wyszła z domu

Po jej słowach przez moje ciało przeszły ciarki. 'Będziesz cudowną mamą' - to zdanie zaczęło bezustannie krążyć po mojej głowie. Nie mogę uwierzyć, że nią będę. Oczywiście to jeszcze nie jest pewne, ale tak czy inaczej, trochę dziwnie się z tym czuję. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Zeszłam po cichu na dół, rozglądając się po kuchni i salonie. To był Dean. Położył się na kanapie. Był zmęczony, albo zdenerwowany... może smutny.Obstawiam tą ostatnią wersję, gdyż dziś rano trochę mu nagadałam, że jest napalony etc. Nie powinnam, ale jak już wspominałam, nie miałam za dobrego humoru. Coś mnie ugryzło i tak wyszło, że się pokłóciliśmy, a on wyszedł z domu. To nie była poważna kłótnia, ale zawsze jakaś. Podeszłam powoli do kanapy, siadając na jej brzegu.

-Przepraszam - szepnął chłopak. On ciągle mnie przeprasza... To ja go powinnam przeprosić, a nie on mnie.
-Nie przepraszaj. Ciągle mówisz to słowo. To ja przepraszam. Po prostu rano miałam zły humor. Wiesz jakie są dziewczyny, ciągle coś je denerwuje - zaśmiałam się
-Fakt - uśmiechnął się - Chyba się trochę zdrzemnę, nie przeszkadza ci to ?
-Nie skąd. A nie wolisz w łóżku ? Tu jest trochę nie wygodnie - zaśmiałam się
-Nie - ponownie się uśmiechnął
-Skoro tak, to dobranoc - odwzajemniłam gest - Ja idę na górę, by ci nie przeszkadzać.
-Nie przeszkadzasz - ziewnął, zamykając oczy

Bez słowa poszłam do swojej sypialni. Zamknęłam drzwi, po czym położyłam się na łóżku. Może też powinnam się trochę przespać. Jestem zmęczona, a zarazem trochę spięta, tym, że może będę nosić w swoich brzuchu dziecko. Anyway. Przykryłam się do połowy kołdrą, zamknęłam oczy i czekałam na sen.

***
Obudziłam się. Przetarłam oczy, a następnie sięgnęłam po iPhon'a, by sprawdzić, która godzina. Nie żeby coś, ale jest już kilka minut po 8 rano. Na prawdę spałam całą noc i połowę tamtego dnia ? Byłam chyba bardzo zmęczona. Nagle przypomniałam sobie, że muszę test robi się rano. Zrobić go ? Powinnam. Nie chcę się dłużej denerwować, chcę już znać prawdę. Wyjęłam test z małej szufladki w komodzie i poszłam do łazienki. Usiadłam na toalecie, a po chwili włożyłam test między nogi. Kilka chwil później wiedziałam czy jestem w ciąży. Wiecie, czy nie ? To ja wam powiem. Będę mamą. Tak kurwa będę młodą mamą. Natychmiast kilka łez spłynęło mi po poliku. Starsze dziewczyny, zapewne skakały by z radości, że będą miały dziecko. Czemu ze mną tak nie jest ? To nawet chyba nie jest już sprawa mojego wieku, a raczej tego, że jestem nie doświadczona i nie umiem opiekować się dziećmi. Przecież ja nie mam pracy. Jak niby będę zarabiać na dziecko ? Owszem jest Dean. Gra w zespole. Ale ostatnio nie grają żadnych koncertów. Zrobili sobie wolne. Dobrze, że urodzę dopiero za 9 miesięcy, a w międzyczasie na pewno będą mieli już zaliczonych  z 50 występów. A tak poza tym, to jak ja mam powiedzieć Dean'owi, że zostanie ojcem ? Boję się, że gdy mu to powiem, zostawi mnie. Jest wiele takich przypadków, w których chłopach mówi, że nie opuści dziewczyny, aż do śmierci, a tymczasem dowiaduje się, że będzie ojcem i znika z jej życia na zawsze. Nie płaci alimentów i takie tak. Nie chcę tego w swoim związku. Nie chcę. Chcę mieć kochająca się rodzinę. Chcę byś szczęśliwa. Wiem, że Dean taki nie jest, ale kto to może wiedzieć ?
Zadzwoniłam do Rose. Od razu odebrała.

-No i jak ? - zapytała
-Będę mamą.
-Oh... ale za to cudowną mamą. Proszę, nie martw się tym. Wszystko się ułoży. Możesz jeszcze usunąć ciążę, ale wątpię, że to zrobisz.
-Bo nie zrobię. Nie uśmiercę własnego dziecka - powiedziałam
-Żałujesz ?
-Nie - odparłam, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Westchnęła.
-Mam nadzieję, ze Dean będzie wspaniałym ojcem. Kocham cię.
-Też cię kocham.
-Powiedziałaś już mu ? - zapytała. Właśnie.... jak ja mu to powiem....
-N-nie. Na razie o niczym mu nie powiem.
-Okay. Pamiętaj. Będę cię zawsze wspierać, kochać i pomagać. - odparła, a ja się uśmiechnęłam. Za to właśnie ją kocham. I zawsze będę.

________________________________________________

HeyHey :)) Jak wam się podoba ? Przepraszam, że dodaje rozdziały średnio co 9 dni, ale nie mam czasu. :(( Uwierzcie, a poza tym miałam ostatnio wywiadówkę... Uh oh. No nic. Much love xx

                                                    Czytasz = Komentujesz












środa, 30 października 2013

Chapter eighteen

Uwaga ! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich. Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Wiesz, że cię kocham i nie opuszczę, aż do śmierci ? Wiesz to ? Powiedz mi... 
-Wiem. Kocham cię całym moim sercem. Nie wiem co by było, gdybym cię nie poznała... Za bardzo cię kocham, byś odszedł.
-Nigdy nie odejdę. Nigdy. 

***

-Co robisz skarbie ? - przytulił mnie od tyłu, zaczynając całować mnie w szyję
-Próbuję się przebrać - odparłam - Uniemożliwiasz mi to, wiesz kochanie ?
-W takim razie się nie ubieraj. Lubię cię w samej bieliźnie, albo i bez - zaśmiał się

Odwrócił mnie szybko, tak, że nasze klatki piersiowe się stykały, nierównomiernie się podnosząc. Objął mnie w talii i mocno do siebie przyciągnął, w między czasie odgarniając moje długie włosy. Zostawiał na mojej szyi mokre pocałunki, za którymi tak tęskniłam. Nigdy nie czułam się lepiej. Nigdy nie czułam się tak doceniana, przez drugą osobę. Teraz jestem. Nareszcie mogę się do kogoś przytulić i wyżalić. Opowiedzieć o wszystkich nie przyjemnościach, jakie mnie do tej pory spotkały. Wiem, że mam dla kogo żyć. Że mam dla kogo oddychać i nie muszę martwić się o jutro, bo wiem, że ta osoba jest przy mnie i mnie obroni... pocałuje... przytuli... powie miłe słowo. Zawsze, gdy będzie mi smutno, pocieszy mnie. Kiedy będę samotna, przyjdzie i dotrzyma mi towarzystwa. 

***

Otworzyłam oczy, od razu zauważając śpiącego blondyna. Dmuchał zimnym powietrzem na moją twarz, co jakiś czas pochrapując. Czułam jego cudowne perfumy, które tak ubóstwiam wdychać do swoich nozdrzy. Dają mi ukojenie i bezpieczeństwo, bo wiem, że jest blisko mnie. Delikatnie wysunęłam swoją rękę spod ciepłej kołdry, by opuszkami palców pogładzić lekko policzek chłopaka. Jeździłam wzdłuż kości policzkowej, do ust. Nagle ujrzałam parę, błyszczących, jeszcze zaspanych oczy. Brązowe tęczówki, wpatrywały się w moje, na co na mojej twarzy pojawiały się rumieńce. Na jego polikach, pojawiły się dwa słodkie dołeczki. Wyglądał uroczo z dodatkiem jego bezwładnie opadającej na czoło grzywki. 

-Dzień dobry kochanie - uśmiechnął się lekko 
-Dzień dobry - odwzajemniłam gest dalej głaszcząc go po policzku - Jak ci się spało ?
-Z tobą zawsze śpi mi się dobrze. - odparł - A tobie ?
-Wspaniale - uśmiechnęłam się - Kocham cię
-Też cię kocham Vanessa

Nasze usta się złączyły. Znów poczułam jego miękkie usta napierające na moje. Znów poczułam jak moje mięśnie rozluźniają się, a w brzuchu lata milion motylków. Kocham to uczucie.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szybko się podniosłam, szeroko otwierając oczy. Sen. To tylko sen. Odetchnęłam z ulgą, chociaż... nie wiem czy słusznie. Czyżby aż tak nie chciałam, by to co zdarzyło się w moim śnie, nie było na prawdę ? Nie chciałam tego ? To nie możliwe, jak sny uświadamiają mi różne rzeczy... Tęsknie za Dean'em... Chcę codziennie budzić się obok jego i zaciągając się jego perfumami... chcę jego. Po prostu chcę, żeby był przy mnie. To prawda... gdybym go nie poznała, moje życie nie miało by w prawdzie większego sensu. Było bo nudne. Z nim takie nie jest. Może i jest pełne niepotrzebnych kłótni i sprzeczek, ale w końcu to jest mój Dean. Mój jedyny Dean, którego tak bardzo kocham. Nie było by jego... nie było by mnie. On jest częścią mojego serca. Czemu uświadomiłam to sobie dopiero teraz ? Czemu uświadomiłam sobie dopiero teraz, że go kocham najmocniej na świecie i muszę mu ufać... wybaczać ? Jestem głupią suką. Nie potrzebnie zrobiłam awanturę. Co z tego, że wrócił totalnie upity do domu ? On jest przecież prawie dorosły... wie co robi. Te jego wszystkie obietnice, że mnie kocha, że nie zrobi nic, co by zaszkodziło naszemu związkowi. Właśnie. Nie powiedział mi o swoim wyjściu, bo nie chciał mnie nie potrzebnie martwić. Zadzwoniła bym do niego i przeprosiła... wytłumaczyła wszystko. Ale boję się, że nie będzie mnie słuchać, tak samo jak ja jego. Może warto spróbować ? Zawsze powtarzam sobie, "Jeśli kocha, to wybaczy". Myślę, że ja już mu wybaczyłam. Teraz pora na niego. Wybrałam numer do chłopaka, po czym przyłożyłam iPhon'a do ucha. Odebrał za 3 sygnałem.

-Cześć Dean
-Cześć Vanessa - odparł
-Możemy porozmawiać ? Znów ...
-O czym chcesz rozmawiać Vanessa ?
-O nas, Dean. Muszę ci wszystko wytłumaczyć i ... po prostu.. przepraszam - powiedziałam
-Nie przepraszaj. Rozumiem cię. To ja powinienem przeprosić.
-Nie Dean. Za dużo razy już mnie przepraszałeś, a ja ? Nigdy. - odparłam
-Dobra... Vanessa, przyjadę do ciebie, Stęskniłem się za tobą.
-Okay... też się stęskniłam - uśmiechnęłam się - Kocham cię.
-Też cię kocham.


Rozłączyłam się. Czyżby wszystko wraca do normy ? Wszystko już będzie w porządku ? Mam taką nadzieję, ale przecież nic nie jest pewne. Chociaż jedno wiem... wiem, że on jest tym jedynym. Nawet jesli poznała bym kogoś innego.. bardziej troskliwego i może przystojniejszego, nie zostawiła bym Dean'a. On jest tym, o którym zawsze marzyłam. Po godzinnym siedzeniu na kanapie, w końcu przyjechał. Wpuściłam go do środka, nie wiedząc co powiedzieć.

-Przepraszam - wydusiłam
-Ja też przepraszam

Mocno go przytuliłam. Tęskniłam za tym... za nim.

***

Razem leżeliśmy na łóżku. Czułam zapach jego perfum, tak jak we śnie. Uświadomiłam sobie, jak bardzo go kocham i że jest dla mnie wszystkim. Spojrzałam w jego oczy, zauważając coś czego wcześniej nie dostrzegłam. Mała iskierka plątała się gdzie nie gdzie, przyprawiając, że moje serce biło szybciej. Dean delikatnie przysunął się do mojego ciała, owijając je rękami. Zaczął powoli całować moją skórę na szyi, w związku z czym czułam motyle w brzuchu. Brakowało mi tej bliższości z nim. Nie potrzebuję niczego więcej niż... jego.

-Vanessa ... - szepnął mi do ucha - Pragnę cię.
-C-co ?
-Pragnę cię. - powtórzył

Dwa słowa, a potrafią przyprawić, że moje ciało stało się z waty. On mnie pragnie... a ja jego. Ale, że jak ? Że teraz... tutaj... akurat w tym momencie ? Uh... Nie mówię, że nie chcę.. nic z tych rzeczy, ale czy ja jestem na to gotowa ? Czy jestem tego pewna ? Myślę, że... tak. Kochamy się.

-Ja ciebie też, Dean  -odparłam

Schylił się, by zostawiać ponownie mokre pocałunki na mojej szyi. Podwinął moją bluzkę, a po chwili położył swoje obie dłonie na moim brzuchu, miziając go. Lekko go odepchnęłam i zamknęłam oczy. Sama nie wiem czemu. Obleciał mnie strach ?

-Nie bój się - powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach
-Tak. Kontynuuj...

Blondyn znów zaczął miziać mnie po brzuchu. Dał mi znać, bym się podniosła. Wykonałam jego polecenie, a po chwili siedziałam i myślałam, co chce zrobić. Usiadł za mną i znów zaczął całować mnie delikatnie w szyję. Czułam rozkosz... Było mi tak dobrze. Podwinął końce mojej bluzki do góry, tak że po chwili znalazła się gdzieś na podłodze. Przez moje ciało przeszły ciarki. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że chłopak widzi mnie w samej bieliźnie. Być może, niedługo nago.

-Vanessa... Jeśli nie chcesz to tego nie zrobimy, okay ?
-Ale ja chcę, Dean.

Odwróciłam się w jego stronę, od razu spoglądając mu w oczy. Duże, błyszczące oczy... Zawsze działają na mnie uspokajająco. Mimowolnie podniosłam jego koszulkę do góry, ukazując jego umięśniony tors. Blondyn pomógł mi i ją z siebie zdjął. Położyłam swoje dłonie na jego torsie, jeżdżąc palcami od góry do dołu. Jego oddech przyśpieszył, zresztą tak samo jak mój. Spojrzałam mu głęboko w oczy.

-Położysz się ? - zapytał spokojnie

Przytaknęłam. Od razu wykonałam to o co prosił. Po chwili obserwowałam jak chłopak zdejmuje swoje spodnie. Rzucił je gdzieś w kąt, tak jak inne nasze ubrania. Spojrzał na mnie porozumiewawczym wzrokiem. Teraz pora na mnie... Rozpięłam zamek, po czym lekko podniosłam się d góry umożliwiając Dean'owi, zdjęcie spodni. Pozostałam w samej bieliźnie. Dean to mój chłopak... Ale i tak czuję się trochę zawstydzona, leżąc przed nim w samym staniku i majtkach. Znów posłał mi to spojrzenie... Nie... Dean, nie...

-Będę delikatny - odparł - Nie bój się.

Pokiwałam głową. Boję się tego, bo wiem, że pierwszy raz boli... Mam nadzieję, że Dean weźmie pod uwagę to, że jestem jeszcze dziewicą. Dłonie chłopaka cały czas błądziły w okół moich czarnych koronkowych majtek. Spojrzał na mnie, jakby chciał min powiedzieć coś w stylu 'To już czas...'. Moje ciało natychmiast się naprężyło, co na pewno zauważył. Po woli zaczął ściągać dolną część mojej garderoby. Po chwili widziałam jego pełne pożądania spojrzenie, w związku z czym moje poliki się zaróżowiły. Lekko skrzyżowałam nogi, by uniemożliwić chłopakowi spoglądanie w moje miejsce intymne.

-Jesteś piękna Vanessa... Nie wstydź się. Spróbuj się rozluźnić.


Dean ma rację. Muszę spróbować się rozluźnić. Pierwszy raz powinien być... niesamowity, niezapomniany. Muszę być pewna, że chcę to zrobić, a także muszę pozwolić moim mięśniom się rozluźnić. Trochę trudno mi się wyluzować w takich sytuacjach... co prawda ta jest pierwsza...Boje się, że nie będę wystarczająco dobra, w porównaniu z tamtymi dziewczynami, z którymi sypiał Dean. To jest też powód, przez który się stresuję. Nie mam doświadczenia... a on ma i to spore. Chłopak wsunął swoje kolano pomiędzy moje nogi, by je rozszerzyć. Po chwili poczułam dotyk jego dłoni. Przez moje ciało przeszły ciarki, gdyż nigdy nie zaznałam takiego uczucia. Dean schylił się, a po chwili jego język drażnił się z moim. Co chwile z moich ust wydobywały się ciche jęki, co mu się podobało. Uśmiechał się przez pocałunek. Po chwili oderwał się od moich ust, cały czas dotykając mojego ciała. Dotknął delikatnie moich piersi, po czym włożył swoje już rozgrzane dłonie pode mnie. Rozpijał szybkim ruchem stanik, po czym go zdjął.  Mój oddech przyspieszył. Zamknęłam oczy, lecz nie na długo. Dean zagryzł dolna wargę i dotknął kciukiem jeden z moich sutków. Zaczął je pieścić, po to by stwardniały. Nasze oddechy zdecydowanie przyspieszyły.
Zdecydowanie mój.Chłopak Otworzył usta, aby wziąć mojego prawego sutka do buzi. Językiem zaczął zataczać kółka wokół niego. Jęknęłam cichutko, a on przygryzł moja pierś. Jęknęłam głośniej. On uśmiechnął się, a po chwili dłońmi po moich biodrach zjechał twarzą do mojej dolnej części ciała. Zaczął całować mój brzuch. Czasem podgryzał na nim skórę. Włożył palec wskazujący do swoich ust.
-D-Dean. -Jęknęłam cichutko, wiedząc co się szykuje.
-Słucham, kochanie. -Uśmiechnął się po czym zaczął wkładać we mnie jeden palec.
Z moich ust wydobył się głośny jęk. Powoli zaczął ruszać nim w górę i w dół, powodując, że moje ciało drżało.

-Wszystko w porządku ? - zapytał z troską - Mogę w każdej chwili przerwać, pamiętaj
-Nie przestawaj... proszę - wydyszałam


Po tych słowach Dean włożył swój palec głębiej i z sekundy na sekundę przyśpieszał. Zbliżył swoje wargi do moich, czasem je muskając i wypowiadając uspokajające słowa. Jęczałam w jego usta.

-Dean... zaraz dojdę... na prawdę...
-Nie dojdziesz... - szepnął mi do ucha, po czym dodał -nie w taki sposób.

Chłopak wyjął ze mnie w końcu palca. Wypuściłam powietrze z ust. Było mi tak przyjemnie, chociaż czułam też lekkie ukłucia. Dean powiedział mi, abym się teraz rozluźniła i zapomniała o wszystkim. Zrobiłam tak jak kazał, a przy najmniej spróbowałam. Zamknęłam oczy. Otworzyłam je po pewnym czasie. Spojrzałam na Dean'a, zauważając, że nie ma już na sobie bokserek. Zaczęłam przyglądać się jego dolnym partiom ciała. Kiedy uświadomiłam sobie, że on to widzi, zarumieniłam się. Po chwili nie mal położył się na mnie. Nasze ciała się stykały, a my spoglądaliśmy sobie w oczy.

-Chcesz tego Vanessa ? - zapytał
-Tak.
-Przypominam, będę delikatny...

Przytaknęłam. Po nie długiej chwili poczułam go w sobie. Moje ciało wygięło się w niepełny łuk, gdyż Dean przypierał mnie do łóżka swoim ciałem. Zacisnęłam jak najmocniej oczy, a także zęby. Nigdy nie czułam takiego bólu, a zarazem lekkiej przyjemności w jednym.

-W porządku ? - zapytał
-Tak - wydusiłam

Powoli zaczął się poruszać we mnie, co przy stworzyło jeszcze więcej bólu. Czułam się niekomfortowo... Zacisnęłam pięści na kołdrze, jak najmocniej tylko mogłam. Czułam, że nie wytrzymam tego dłużej, ale nie potrafiłam tego powiedzieć... Jestem na pewno inna od przeleconych przez Dean'a dziewczyn. O wiele. Za każdym pchnięciem, po moim ciele rozlewała się fala bólu, ale także przyjemności, ale jednak w większości przeszywał mnie ból. Puściłam zaciśnięte mięśnie oraz zęby i zaczęłam głośno jęczeć. Już nie dawałam rady. Zaczęłam krzyczeć imię Dean'a. Ten położył swoją głowę na moim ramieniu, czasem muskając delikatnie moją skórę. Słyszałam jak dyszy. 

-Kocham... kurwa..... kocham cię Vanessa....
-Ja ... ciebie też - powiedziałam między oddechami

Nie czułam już bólu. Czułam czystą rozkosz. Krzyczałam jego imię nie mogąc przestać. To.. to było nie do opisania. Wtedy.. liczyła się tylko ta chwila. To co było wtedy. W tym momencie. Mój pierwszy raz... który na pewno nie będzie zapomniany, bo jest z tym właściwym chłopakiem. Tym jedynym.

-Boże... Vanessa.... - wyszedł ze mnie
-Dean - odparłam
-Byłaś świetna... a poza tym dziękuję ci za prezent - uśmiechnął się, kładąc się obok mnie i przykrywając nas kołdrą
-Prezent ? Jaki ?
-Dziewictwo.

To co powiedział... było piękne. Podziękował mi za oddane jemu dziewictwo. Czuję się taka szczęśliwa, móc usłyszeć to od kochającej przeze mnie osoby. Sama jeszcze nie wierzę, że kilka minut temu krzyczałam jego imię z przyjemności, jaką mnie obdarzył. To było coś niesamowitego. Dobrze, że sobie wszystko wybaczyliśmy. Nie chodzi mi o seks... nic z tych rzeczy. Po prostu dobrze go mieć przy sobie. Kocham go. Po prostu kocham go najmocniej na świecie.

___________________________________________________
OIOI :)) Zrobłam 18+ hihi. Nie jestem w tym najlepsza dlatego pomagała mi moja przyjaciółka @VeronicaRoomie :) DZIĘKUJĘ ♡ Rozdział wyszedł mi w miarę długi, prawda ? Mam nadzieję, że się wam podobał i przepraszam, że długo na niego czekaliście, ale jak już pisałam : nauka. Dziękuję również, za aż tyle wejść na bloga. Ponad 10 tysięcy. To jest niesamowite :') Kocham was mocnooooo. Przypominam, że nawet krótki komentarz powoduje uśmiech na mojej twarzy. Much loveeeeee ♡